Równo 80 lat temu zaczęła się jedna z największych tragedii Warszawy i jej mieszkańców – Wielka akcja wysiedleńcza warszawskiego getta (niem. Grossaktion). W trakcie jej trwania między lipcem a wrześniem 1942 roku z miasta deportowano blisko 300 tys. jego mieszkańców. Kierunek zazwyczaj był jeden: obóz zagłady w Treblince.

Miejscem, które upamiętnia deportację warszawskich Żydów jest Umschlagplatz, u zbiegu ulic Stawki i Dzikiej. Tutaj w 1948 roku odsłonięto pierwszą tablicę pamiątkową, a 40 lat później powstał pomnik autorstwa Hanny Szmalenberg i Władysława Klamerusa. To jedno z najważniejszych miejsc w Warszawie związanych z wielką tragedią narodu żydowskiego, ale też warszawiaków.
Nie jest to jedyna pamiątka po tamtych wydarzeniach. Prawdziwy Umschlagplatz nadal istnieje. To fragment ulicy Stawki, zlokalizowany pomiędzy budynkami ob. Liceum im. Grota Roweckiego a Wydziału Psychologii UW. Oba modernistyczne gmachy, oddane tuż przed wojną, wykorzystywane były przez Niemców do „obsługi” placu. W dzisiejszym gmachu Wydziału Psychologii zlokalizowano sonderkomando SS, które miało pacyfikować wywożonych mieszkańców. W niektórych salach i w piwnicy przetrzymywano, torturowano i mordowano więźniów. Po drugiej stronie placu w pachnącym nowością gmachu Szkół Powszechnych Niemcy umieścili ludzki magazyn, w którym gromadzono ludzi zanim wsiedli do wagonów. Tych, którzy nie zmieścili się na placu. Biała, jasna szkoła, duma Stefana Starzyńskiego, stała się prawdziwym piekłem na ziemi.
Pogrom
Żydów na rampę przepędzano przez bramę w północnej części placu. Tych ze szkoły goniono z kolei przez dziedziniec szkolny. Na dziedzińcu zachował się właz do kanału, w którym ukryła się maleńka wówczas Helena Birenbaum. Dzięki temu przeżyła.
Dziś
Oba budynki są dziś w gminnej ewidencji zabytków. O ich dramatycznej przeszłości przypominają ślady kul na elewacjach i kratach, ale też przede wszystkim liczne relacje tych, dla których były ostatnim kontaktem z Warszawą.

















