- …i zalecam w przyszłości nie chodzić na żadne pokazy garnków, kołder, cudownych pigułek, wibrujących mat, czy samosprzątających odkurzaczy” – w podobny sposób pracownicy Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Warszawie kończą kilkanaście rozmów dziennie.
Ilość osób zgłaszających się o pomoc po tym jak zawarły kosztowną umowę na pokazie świadczy o skali zjawiska. A samo zjawisko znane jest od lat – konsument, zwykle osoba starsza, dostaje zaproszenie do udziału w spotkaniu, najczęściej o charakterze zdrowotnym. Na zdrowie ma wyjść konsumentowi zakup astronomicznie drogiego produktu. Cena, jak przekonują prezenterzy idzie jednak w parze z jakością produktu i jego dobroczynnym wpływem na kondycję, dobre samopoczucie, likwidację stresu, bezsenności i zmęczenia. Niektóre „wynalazki” mają poprawiać krążenie, usuwać toksyny, usuwać blokady bólowe oraz blokady na poziomie emocji(?!). Do tego cena towaru jest zwykle promocyjna, co wywołuje poczucie nadarzającej się okazji i silną potrzebę jej wykorzystania. Tymczasem jedynym wykorzystanym w tej sytuacji jest klient.
Namierzanie ofiary.
Do wejścia na pokaz uprawnia specjalne zaproszenie. Zaproszenie trafia zwykle do ludzi, którzy z racji wieku i przebytych chorób są najbardziej zainteresowani sprawami zachowania lub podreperowania zdrowia. Na pokaz idą często w towarzystwie znajomych – rzadko, żeby coś kupić. Raczej z ciekawości, z nudów, dla rozrywki.
Urabianie klienta.
Począwszy od starannie wybranego miejsca, które powinno kojarzyć się bezpiecznie (sala parafialna, dom pielgrzyma, szkoła dla pielęgniarek, sanatorium) lub ekskluzywnie (sale w hotelach) konsument staje się uczestnikiem widowiska. Firmy doskonale wiedzą, jakimi argumentami mają przekonać seniorów i reżyserują cały spektakl, tak aby nawet ci najbardziej obojętni, czujni, wykształceni lub niezamożni przestali kierować się własnym rozsądkiem, a zaufali słowom perfekcyjnie przygotowanego miłego prelegenta.
Od początku pokazu przedstawiciele sprzedawcy przekonują o fantastycznych zaletach produktu. Całość sprawia wrażenie wielkiego przedsięwzięcia „zachodniej” firmy, która w ofercie ma towar wyjątkowy, sprzedawany jedynie wyjątkowym osobom. Na pokazie odbywają się zatem loterie, losowania, konkursy, promocje w wyniku których można dostąpić zaszczytu nabycia towaru. Jest zamieszanie związane z wygraną i oczekiwanie na uśmiech losu. – Nie chce Pani skorzystać z promocji? Dziwne. No cóż, kto inny skorzysta – przy tak lekkim podejściu handlowców wydaje się, że nie ma podstępu, nie ma ryzyka – no chyba, że ryzyko utraty wygranej. Nie każdy potrafi oprzeć się „niewątpliwej” okazji.
Pomocni, bo podstępni.
Prezenterzy są bardzo pomocni. Dbają, aby osoba, u której pojawiła się chęć zabrania produktu do domu nie miała z tym kłopotu. Wypełniają wszystkie niezbędne dokumenty, bo wiele rubryczek i mały druk. W efekcie konsumenci bez czytania, nie wiedząc, co podpisują, zawierają bardzo kosztowną umowę. Niektórzy, chcą nawet świadomie kupić towar z prezentacji, tylko zwyczajnie nie mają pieniędzy. Wówczas sprzedawca oferuje im zakup na raty, albo kredyt od ręki – najczęściej nie informuje jednak o znacznych kosztach kredytu. Na koniec jeszcze odwiezie szczęśliwego nabywcę do domu, wniesie paczki, a nawet pomoże je rozpakować. Nawet nie wspomni przy tym o prawie do odstąpienia od zawartej umowy.
Wpuszczeni w maliny.
Kiedy opadną emocje i w ciszy można sprawdzić jakość zakupionego towaru, często przychodzi rozczarowanie. Odkurzacz, zamiast odkurzać kręci się w kółko, rezonator nie poprawia samopoczucia zaś powoduje dziwne osłabienie i niepokój, a kołdrę z wełny można kupić 10 razy taniej na pobliskim bazarku. Do konsumenta powoli zaczyna docierać, że został wpuszczony w maliny. Najgorsze, co może zrobić w takiej sytuacji, to udawać, że nic się nie stało lub odkładać sprawę na później. Czas w tym wypadku działa na korzyść przedsiębiorcy.
10 dni na odstąpienie.
Konsument, który zawarł umowę na pokazie poza lokalem przedsiębiorstwa, może od niej odstąpić bez podania przyczyn w ciągu 10 dni. Nie można tego zrobić telefonicznie, bądź ustnie – trzeba na piśmie. Pismo należy wysłać na adres sprzedawcy, najlepiej listem poleconym za potwierdzeniem odbioru. Ważne, aby zachować kopię takiego pisma.
Na przeczekanie.
Przy odstąpieniu od umowy konsument nie może już liczyć na współpracę sprzedawcy. Może natomiast mieć pewność, że sprzedawca nie uwolni go od umowy bez walki. Powszechnie stosowane przez firmy metody na przetrzymanie newralgicznych 10 dni, to dezinformacja. Obietnica przedłożenia sprawy szefowi, oddzwonienia, przyjęcia odstąpienia od umowy przez telefon, twierdzenie, że dla zwrócenia towaru wystarczy odstąpienie od umowy kredytowej, albo wysłanie samego niechcianego produktu, wreszcie – straszenie sądem. Tymczasem najważniejsze dla skutecznego odstąpienia od umowy jest wysłanie pisma z takim oświadczeniem.
Potem trzeba tylko zwrócić towar w tzw. stanie niezmienionym (chyba, że zmiana była konieczna dla sprawdzenia towaru), nie zważając na protesty sprzedawcy, który zakwestionuje to prawo, bo nie spodoba mu się, na przykład, że towar został odpakowany (mimo, że sam odpakował).
Jeśli na sfinansowanie zakupu zawarta została umowa kredytowa trzeba pamiętać, aby o odstąpieniu poinformować również bank (odstąpienie od umowy sprzedaży skutkuje odstąpieniem od umowy kredytowej – NIE ODWROTNIE).
Ratunku, pomocy!
Niekiedy, bez fachowego wsparcia, nie sposób uwolnić się od sprytnego przedsiębiorcy. Wówczas warto skontaktować się z rzecznikiem konsumentów. Im szybciej – tym lepiej.